*Barbara*
Spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął.-Nie strzelisz jesteś zbyt wystraszona i skołowana. Nie wiesz gdzie jesteś i co się z tobą dzieje.- zbliżał się powoli.
-Nie wiesz jaka jestem, nie wiesz co czuję. Odsuń się bo strzelę.- krzyknęłam. Coraz mocniej naciskałam na spust. Bałam się, że on coś mi zrobi. Był niebezpieczny nawet bez broni.
-Strzelaj, czekam!- wydarł się odsłaniając klatkę piersiową.- Dlaczego tego nie robisz? Przecież tego chcesz.- zaśmiał się.
-Odejdź to się zastanowię, czy cię zabić, czy ci darować.- zbliżał się dość szybko jak na kogoś bezbronnego.
-Wiem, że jesteś przestraszona widzę to w twoich oczach. Boisz się mnie.- rzucił.
-Nie, nie boję się ciebie. Bardziej się tobą brzydzę.- przełknęłam ciężko ślinę. On ma rację boję się go.
-To strzelasz czy nie? Mam ważniejsze sprawy niż użeranie się z takim dzieciakiem jak ty.- ustał w miejscu odsłaniając tors.-Wiesz co może ściągnę koszulkę, żeby jej nie zabrudzić krwią.- zaśmiał się ściągając koszulkę. Na jego brzuchu było pełno blizn, które starał się zamaskować tatuażami. Zmiękłam widząc te blizny. Czułam jak łza spływa po moim policzku.
- Masz rację nie potrafię strzelić, ale…- rzuciłam bronią prosto w niego. Dostał w brzuch. Zwijał się na dywanie z bólu. Słyszałam jego ciche syczenie i przekleństwa które mruczał pod nosem. Za pewne kierowane w moją osobę. Podbiegłam do niego i z kieszeni wyciągnęłam klucz. Stałam pod drzwiami. Ręce mi się trzęsły i nie mogłam trafić w zamek. Spojrzałam na chłopaka. Powoli się podnosił nadal trzymając rękę na brzuchu. Trafiłam. Przekręciłam klucz i ostatni raz się odwróciłam. Chłopaka tam nie było. Poczułam ciepły oddech na moim karku. Zrobiło mi się zimno. Stał za mną. Czułam mocny zapach perfum zmieszanych z alkoholem i dymem papierosowym. Złapał mnie za ramiona i rzucił mną o ścianę. Zsunęłam się po niej. Czułam jak coś przeskoczyło mi w kręgosłupie nie mogłam się podnieść. Podniósł mnie i przyparł z powrotem do ściany. Stałam z nim twarzą w twarz.
-Chciałem być dla ciebie kurwa miły, ale chyba nic z tego.- wysyczał przez zęby.
-Nikt cię o to nie prosił. Dla mnie jesteś nikim.- warknęłam.
-Zamknij się wreszcie! Wkurwiasz mnie.- krzyknął podnosząc rękę, żeby znowu mnie uderzyć. Skuliłam się zasłaniając twarz ramieniem. Nerwowo czekałam, aż w końcu uderzy.
&
Przez dłużysz czas nie czułam jego obecności w pomieszczeniu. Spojrzałam przez ramie. Nie było go w mieszkaniu. Usłyszałam tylko przekręcanie klucza w drzwiach i kroki dobiegające z klatki schodowej. Miałam okazje i czas by wszystko sobie przypomnieć. Siedziałam na kanapie od czasu kiedy wyszedł. Zdałam sobie sprawę, że już nigdy mogę nie zobaczyć rodziców i Jamesa.